Witamy!
W dzisiejszym artykule z serii “Film Pod Chmurką” absolutny klasyk, komedia “Cheech and Chong: Up in Smoke”. Wydany przez wytwórnie filmową Paramout w 1978 roku, jeden z pierwszych tak wypromowanych filmów fabularnych o tematyce związanej z marihuaną. Film wyreżyserował Lou Adler, który był bardziej znany ze swojej kariery muzycznej jako syn bogatych rodziców, był on również jednym z producentów “Up in Smoke”. Wspominam o tym celowo, ponieważ ze względu na jego wygląd i życie, uważam, że był on inspiracja jednego z głównych postaci tego filmu. Główne role odtworzone zostały przez dwóch amerykańskich aktorów. Pierwszy, Richard “Cheech” Marin (bardziej znany polskiej publiczności jako partner Nasha Bridgesa z serialu albo jako barman z “Desperado” ewentualnie jako ksiądz z filmu “Maczeta”), który gra postać Pedro LaPacas. Drugi aktor to Thomas “Tommy” B. Chong (znany polskiej publiczności bardziej jako dealer Snoop Dogga z “hip hopowej myjni” albo ze swojej roli w serialu “lata 70’te”), który tutaj gra role Anthony “Man” Stoner, co tak naprawdę możemy się dowiedzieć z napisów końcowych, ponieważ nikt nie zawraca się do niego po imieniu przez cały film. Obaj aktorzy odegrali i dalej odgrywają bardzo ważną, można powiedzieć wręcz kluczową rolę w ruchu na rzecz zwiększenia świadomości o marihuanie i na rzecz legalizacji rekreacyjnej marihuany w USA i na świecie. Każdemu z nich będzie poświęcony artykuł w innym dziale naszego blogu.
O czym Jest Film?
Jeżeli nie widziałeś filmu to możesz pominąć te część, ale nie musisz. NIE będzie tutaj żadnych wielkich spoilerów. Film zaczyna się od przedstawienia nam dwóch głównych postaci, bohaterów filmu. Pierwszy jest grany przez Tommiego Chonga Anthony Stoner. Syn bardzo bogatych dobrze ułożonych Amerykanów, który jest hipisem, perkusistą i przez to dużym rozczarowaniem dla swoich rodziców. Zostaje on wyrzucony z domu. Druga postać to zwykły Latynos mieszkający w getcie Los Angeles Pedro La Pacas, grany przez “Cheecha” Matina. Ma on Samochód, który sam udekorował o nazwie “Love Machine”. Jadąc samochodem zatrzymuje się, żeby zabrać autostopowiczkę. Okazuje ze ów ona to przebrany za kobietę Anthony Stoner. Namawia jednak Pedro, żeby go zabrał. Podczas pierwszej rozmowy okazuje się ze panowie maja dwie wspólne pasje. Robienie Muzyki i palenie marihuany. Postanawiają założyć razem zespół. Na następny dzień próbują kupić marihuanę, o którą bardzo ciężko, bo jest nielegalna. W wyniku wielu śmiesznych zrządzeń losu, pomimo iż są amerykanami zostają deportowani do Meksyku. Jest im to na rękę, ponieważ jak twierdzi Pedro “znam tam gościa od zioła”. Będąc w Meksyku szukają transportu, żeby wrócić do Los Angeles i wziąć udział w konkursie muzycznym “battle of the bands” (pojawiającym się w wielu filmach o tematyce muzycznej np. “Szkoła rocka”, “Tanacious D kostka przeznaczenia”). Nie wiedząc o tym otrzymują auto zbudowane w 100% z przetworzonej marihuany i jada nim “na nieświadomce” do domu. Nie są również świadomi faktu, iż na ich tropie jest oddział antynarkotykowy. Nie chce więcej zdradzać, ale dzieje się wiele śmiesznych rzeczy po drodze.
Ocena
Z wielu powodów jest to po prostu klasyk. Must See dla każdego “jaracza”. W stanach jest to film kultowy. Dr. Dre nazwał swoja największą trasę koncertowa na cześć tego filmu. Ice Cube umieścił plakat tego filmu w każdej części filmu “Friday”. Zanim jednak przejdę do dalszego wychwalania tego dzieła kinematografii to musze wymienić kilka minusów, ale dotyczą one nie samego filmu. Film był jednym z pierwszych w tematyce. Jako taki był on prosty. Co mam na myśli, wątek głównej historii nie był skomplikowany. Twórcy wiedzieli ze publiczność, która przyjdzie na ten film będzie pod wpływem marihuany wiec zakładam ze nie chcieli, żeby publiczność nie zgubiła wątku. Humor również jest niezwykle prosty, ale chce zaznaczyć nie prostacki. te dwa fakty bardzo negatywnie wpłynęły na ocenę marihuany i ich użytkowników przez wiele następnych lat. Dwie główne postacie stały się w USA, dla ludzi nieużywających marihuany, nierozumiejących koncepcji filmu, symbolem głupków nieogarniających podstawowych rzeczy, śmiejących się z byle czego. Podkreślam nie uważam to za minus samego filmu. Ten Film, był na szczęście pierwszym z serii wielu (które też postaramy się omówić) co dało twórcom szanse pokazanie zupełnie inną stronę tej kultury. W dalszych częściach imiona bohaterów zostały zmienione. Wracając jednak do pozytywów. Humor, fakt prosty, ale genialny. Akcja jest naprawdę wartka nie nudzimy się ani przez chwile. Muzyka musze przyznać pasuje do filmu i czasów, w których był kręcony. Wiele piosenek wykonane przez samych twórców filmu. Bardzo, bardzo gorąco polecamy.
AS